Wreszcie … doszła do skutku, przekładana i długo oczekiwana wycieczka do Torunia i Gdańska.
Młodzież pod opieką Pani Dyrektor Marty Bernadzikiewicz – Stępień i profesorów: Roberta Gawędy, Katarzyny Jędrzejczyk – Kiełbasy, Mirosława Zięby punktualnie o 5.30 wyruszyła w drogę.
I chociaż prognozy meteorologów nie wróżyły nic dobrego, to Toruń … zaskoczył nas piękną słoneczną pogodą. Mogliśmy zatem przespacerować się z Bulwaru Filadelfijskiego na ulice Franciszkańską do Planetarium, by podziwiać rozgwieżdżone niebo i dowiedzieć się o marzeniach astronomów od starożytnych aż po współczesnych, którzy, jak asceci, zamieszkują pustynię Atakamę w Ameryce Południowej i tam oddają się pasji badania nieba. A przywiódł nas do Torunia światowej sławy astronom, nasz rodak – Mikołaj Kopernik, którego 550 rocznicę urodzin obchodzimy w roku 2023.
Potem czekały nas nie lada atrakcje w Muzeum Żywego Piernika, gdzie za sprawą Mistrz Kuchni i towarzyszącej mu Wiedźmy /to podobno komplement pod adresem osoby posiadającej wiedzę/ włączeni zostaliśmy w zabawę – pieczenie pierników.
Najpierw poznaliśmy wszystkimi zmysłami wyjątkowe składniki tj. pieprz, gałka muszkatułowa, cynamon, imbir, także miód i mąkę, którą jeden z naszych „wojaków” przesypał do sita a jego koleżanka przesiała ją na przetaku.
Mistrz ceremonii każdą wykonywaną przez nas czynność okraszał ciętą rymowanką, wzbudzając salwy śmiechu. Słowo piernik odmieniał na przeróżne sposoby w czym zaprezentował się jako Mistrz Słowa.
Potem zakasaliśmy rękawy i ugnietliśmy ciasto, następnie je rozwałkowaliśmy i uformowaliśmy w pierniki. Na zakończenie każdy uczestnik wycieczki otrzymał samodzielnie wykonanego i upieczonego piernika.
Ale to była frajda…
Czas minął szybko i musieliśmy przemieścić się do Gdańska. Tam dojechaliśmy na kolację
… i znów przyjemności – zajmowanie pokoi w schronisku młodzieżowym. A że było ono usytuowane w centrum wyruszyliśmy na nocny spacer.
Najpierw urządziliśmy sobie sesję zdjęciową z lwami gdańskimi, potem dotarliśmy wzdłuż rzeki Mołtawy pod Żuraw Gdański, bo oświetlone miasto nęciło swoim urokiem a kolorowe kamieniczki, dawne spichlerze, przeglądały się w wodzie niczym panny, co jedna to piękniejsza. Potem udaliśmy się przez Bramę Zieloną na Długi Targ, koło Ratusza i Dworu Artusa na spotkanie z Neptunem i dalej … koło Muzeum Bursztynu wróciliśmy na nocleg do schroniska.
Ranek obudził nas niechcianym deszczem, mimo to dotarliśmy na Westerplatte a w autokarze wysłuchaliśmy prelekcji na temat historii związanej z agresją Niemiec na Polskę 1 września 1939 i bohaterską obroną dowodzoną przez komendanta Wojskowej Strażnicy Tranzytowej majora Henryka Sucharskiego, któremu hitlerowcy pozwolili zachować szablę, gdy zabierany był do niewoli.
Tu przywitaliśmy się z naszym morzem – stalowym, groźnym, z grzywiastymi falami…
Zobaczyliśmy też Stocznię Gdańską – miejsce strajku sierpniowego z 1980 roku i Pomnik Poległych Stoczniowców 1970 skąpane w deszczu…
Przemoczeni ruszyliśmy do Muzeum II Wojny Światowej. Już sam kształt szklano – miedzianej pochylonej bryły zrobił na nas wrażenie. A potem zjazd na minus 3 poziom a tam…
…surowość wnętrz, labirynty pomieszczeń, tysiące eksponatów w formie: rzeczowej, filmowej, papierowej, multimedialnej…
Poruszyły nas zdjęcia „ chłopca na ruinach domu”, udokumentowane zbrodnie na ludności cywilnej i jeńcach wojennych ( jakże niestety aktualne), symbole głodu… i guziki pozostałe po ofiarach NKWD w Katyniu i Bykowni…
Zauważyliśmy, że TERROR wywołał OPÓR, uruchomił pragnienie wolności, czego przykładem był min. wybuch Powstania Warszawskiego.
Po zwiedzaniu muzeum wyjechaliśmy windą do restauracji z widokiem na Gdańsk, mokry od deszczu niestety…
… I tak pełni wrażeń ruszyliśmy w drogę powrotną do Krakowa …
K.J.-K.